Niezwykłe spotkanie z Anią Shirley
- 20.06.2023 15:00
- Tym razem proponujemy lekturę kolejnej pracy twórczej. Szóstoklasistka Oliwka Nędzi napisała wypracowanie o spotkaniu z niezwykłą dziewczynką- Anią Shirley, tytułową bohaterką powieści ,,Ania z Zielonego Wzgórza".
Pewnego letniego dnia idąc spokojnie z psem, zauważyłam nieznajomą, która wychodziła z parku. Trochę się zdziwiłam, ponieważ znałam prawie wszystkich mieszkających w naszej wsi. Niepewnie zbliżyłam się do osoby, która z ekscytacją zaczęła do mnie biec.
-Cześć!-wykrzyknęła- Jestem Ania Shirley, przyjechałam właśnie tutaj do dalekiej kuzynki Maryli. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy, bo inaczej strasznie bym się zasmuciła. A ty tu mieszkasz? Tu jest pięknie!
Nieco zaskoczona pokiwałam głową.
-To świetnie! Będę tutaj mieszkać przez cały tydzień. Będziemy mogły się bawić. A ty jak masz na imię?
Nie mogąc otrząsnąć się z szoku, stałam i próbowałam coś powiedzieć, jednak nie mogłam. Sposób mówienia i wygląd tej dziewczyny były bardzo oryginalne. Miała rude włosy zaplecione w dwa warkocze i mnóstwo piegów rozsypanych po całej twarzy. W końcu powiedziałam
-Oliwia
- O, to świetnie! To twój pies? Jest bardzo ładny. Chciałabym mieć takiego, ale Maryla się nie zgadza.
-Tak-rzekłam.
-To fajnie. Widzisz tamten lasek? Jest prześliczny. Co prawda też dosyć mały, ale tamte drzewa są po prostu wspaniałe.
Ania gadała przez cały czas, a ja słuchałam, jakie to drzewa są piękne, a tamte pole i kwiaty cudowne. Po około dziesięciu minutach paplaniny zaproponowała, że pójdziemy do domów zjeść obiad, a ja chętnie na to przystałam. Umówiłyśmy się, że za 30 minut spotkamy się pod moim blokiem.
Siedząc w domu i jedząc obiad, opowiedziałam wszystko mamie, a ona tylko się śmiała i kazała mi się śpieszyć.Gdy wróciłam na dwór, Ania już na mnie czekała.
-No, w końcu jesteś-powiedziała z uśmiechem.
-Tak, przepraszam. Trochę musiałam poczekać na obiad, więc się nieco spóźniłam.
- Nie szkodzi. Pójdziemy tam?- wskazała w stronę ulicy, wokół której rosły drzewa.- Tam jest ślicznie!
-No dobrze- przytaknęłam.-Chodźmy.
Spacerowałyśmy i gadałyśmy, a właściwie Ania gadała, nie dając mi dojść do słowa przez około dwie godziny. Pod wieczór wybrałyśmy się na moją działkę, aby rozpalić ognisko i upiec kiełbaski. Na działce wiedziałam o niej prawie wszystko, ponieważ rozgadała się o swojej przeszłości. Gdy już zjadłyśmy, zobaczyłyśmy dwie zbliżające się do nas postacie. Ania wyjaśniła mi, że to najprawdopodobniej Maryla i Mateusz, którzy przyszli ją odebrać, ponieważ robiło się już późno.
Nagle moja mama, która była z nami na działce, krzyknęła:
-O jeny! Co się stało z tym drzewem?!
Spojrzałam na nią i zobaczyłam, że coś wskazuje. Obejrzałam się w tym kierunku, a tam leżała połamana gałąź jednej z jabłoni. Zdziwiłam się i spojrzałam na Anię, jednak zanim zdążyła się odezwać, usłyszałam:
-Dzień dobry!
Odwróciłam się w kierunku, z którego dobiegł głos i zobaczyłam dwoje ludzi. Oboje byli normalnego wzrostu, a na twarzach mieli szeroki uśmiech.
-Dzień dobry-odpowiedziałam.- Państwo pewnie po Anię?
-Tak, zrobiło się późno, a Ania musi iść spać- powiedziała zapewne Maryla.
Moja mama w międzyczasie zdążyła podejść do drzewka i sprzątnąć gałąź. Niespodziewanie Ania powiedziała:
- Poczekaj Marylo! Widzisz, co tam się stało? To ja biegając, złamałam tę gałąź. Bardzo państwa przepraszam. Możecie mi juz nie pozwolić tutaj przyjść.
I wtedy się rozpłakała. Zaczęliśmy ją uspokajać i wyjaśniliśmy, że nic się nie stało.
Mateusz, Maryla i Ania już poszli, więc my też wróciliśmy do domu. Tego dnia nauczyłam się, że warto przyznać się do winy niezależnie od tego, co się zrobiło.
- Wróć do listy artykułów
Ostatnie artykuły